W czasach zarazy zabiorę Was w podróż. Nie chodzi tu o najpopularniejszy na dziś dzień szlak CV19, prowadzący z kanapy do sypialni przez szczelinę lodówki. Polecimy na Maderę. Pokażę Wam „kilka” klatek z tej przepięknej, wulkanicznej wyspy zaliczanej do Makaronezji, położonej na Oceanie Atlantyckim u północnych wybrzeży Afryki, należącej do Portugalii.
Nasza czteroosobowa ekipa w składzie: Olga, Ania i dwa Michały smakując wyspę wszystkimi zmysłami, przemierzaliśmy dziennie spore ilości kilometrów po cichu licząc, że spalimy pochłonięte w miedzy czasie kalorie ( ale o pysznym jedzeniu później).
Zacznijmy od Garajau. Mała, spokojna, mieścinka z uliczkami przypominającymi rollercoaster. Atrakcją tego miejsca jest Pomnik Chrystusa Króla znajdujący się na jednym z klifów na wysokości około 200 m.n.p.m. Takie Maderskie Rio de Janeiro, albo Świebodzin jak kto woli 😉 Nieopodal pomnika trochę wrażeń dla ludzi lubiących wysokość i przestrzeń, mianowicie kolejka linowa na plażę. Jak już wspominałam jakieś 200 m w dół. Plaża kamienista, co akurat jest na tej wyspie normą, ale nie brakuje również wyjątków.
Garajau było naszą bazą wypadową, więc nie spędziliśmy tu zbyt wiele czasu, nie wliczając spania i śniadań 😉 . Jest to dobre miejsce, dla kogoś kto lubi cieszę i spokój. Lokalne małe knajpki, z dobrym jedzeniem, kilka sklepików, kawiarnie i autobus miejski, który zawiezie Was do stolicy bez problemu. Jeśli macie czteroosobowa ekipę to Uber zawiezie Was do Funchal za tą samą cenę co autobus (no może 1 Euro różnicy). Życzliwość ludzi czuć na każdym kroku. W małym markecie sprzedawca widząc nasze zakupy w mgnieniu oka zmienił się dla nas w barmana i przyrządził nam na kasie lokalną Ponche.
W poszukiwaniu miejskich wrażeń i zgiełku ulic wyruszaliśmy do Funchal. Tam życie tętni znacznie mocniej. Byliśmy poza sezonem (4-11.02) więc to co widzicie na zdjęciach, to pustki względem pełni lata. Zwiedzanie stolicy zaczęliśmy od portu. Oczywiście w porcie możecie wykupić wyciekowe rejsy wokół wyspy, na piaszczysta plażę lub w poszukiwaniu delfinów. Nie trzeba się wysilać, właściciele katamaranów i statków mają ludzi od tego żeby was znaleźć i zachęcić. Nas tym razem nie zachęcili, bo my lubimy dużo chodzić 😉
Tuż przy porcie znajduje się Muzeum Cristiano Ronaldo. Ponad 120 eksponatów do zobaczenia dla fanów piłki nożnej. Wejście kosztuje 5 €. Dziewczyny tez mogą pooglądać błyszczące buciki 😉 Pasjonaci futbolu będą mieli okazję zobaczyć całą masę piłek, koszulek, pucharów, a także zdjęć z dzieciństwa swojego idola. Natomiast nie to było naszym celem na ten wyjazd, więc zostawiam to sobie tutaj jedynie jako ciekawostkę.
W samym centrum polecam również spacer na targowisko, które zlokalizujecie pod adresem Largo dos Lavradores. Na pewno rozsmakujecie się w degustacji lokalnych owoców, będziecie mogli zakupić sadzonki przepięknych roślin a także świeże ryby. Słynna Maderska Espada – potwór atlantycki warty skosztowania.
Kierując się z portu w stronę kolejki, która ma nas zabrać na wzgórze Monte, przemierzamy ciasne uliczki miasta. Różnorodność budynków, kolorów, ale też ilość przepięknie pachnących restauracji pobudza nam zmysły. O jedzeniu zrobię osobny wpis 🙂 Ten temat jest tego warty.
Wskakujemy do kolejki żeby zobaczyć miasto z góry. Bilet kosztuje 11 euro (w obie strony 16), wycieczka trwa ok 15 minut, pozwala na zobaczenie miasta z ciekawej perspektywy. Jeśli wpadniecie, tak ja my, na pomysł pojechania tylko w jedną stronę , polecam wejść i zjechać. Schodzenie z tej stromej górki mocno dało się we znaki naszym palcom stóp. Wchodzenie też nie będzie lekkie ponieważ jest do pokonania jakieś 2 km cały czas pod górę. Jest jeszcze opcja zjazdu na sankach . Wiklinowe kosze ślizgając się na drewnianych płozach, w asyście dwóch mężczyzn (carreiros) ubranych w tradycyjne biały bawełniany strój, słomkowy kapelusz i buty z gumową podeszwą, służące jako hamulce, zwiozą Was z powrotem do Funhal za 25 euro. Sanie osiągają prędkość nawet do 48km/h i jadą wąskimi uliczkami, więc wrażenia murowane.
Kolejka zawozi nas pod sam ogród botaniczny Monte Palace. Dla fanów pięknej roślinności, szumu wody i ciekawych aranżacji ogrodowych idealne miejsce. Kwota 12,5 euro od osoby za spacerowanie po parku może wydawać się duża ale warto. Wraz z biletem otrzymacie mapkę parku. Jest w niej kilka wytyczonych tras zwiedzania z zaznaczeniem punktów widokowych . Jako fotograf chętnie bym wróciła tam poczynić jakąś sesje. Nam wędrowanie po tych alejkach zajęło sporo, mile spędzonego czasu. Po więcej informacji o ogrodzie botanicznym odsyłam tutaj .
Wychodząc z parku polecam się kierować z powrotem do kas, ponieważ jeszcze wyżej ponad ogrodami znajduje się przepięknie usytuowany, z panoramą na całe miasto zabytkowy kościół Igreja do Nossa Senhora do Monte. U stóp tej świątyni czekają na Was sanie, o których już wspominałam.
No to fruuu 🙂 Wracamy do starego miasta w Funchal. Stoliki restauracyjne rozłożone wzdłuż wąskich uliczek i obrazy na starych drzwiach do mieszkań w budynkach noszących widoczny odcisk historii to znak rozpoznawczy Rua de Santa Maria. Kochających stare klimaty uliczka wciągnie swoja niezwykłą aurą.
Nasz kolejny punkt na mapie to wioska rybacka Camara de Lobos. Ulubione miejsce Winstona Churchilala, gdzie ponoć nad brzegiem zatoki w wolnych chwilach malował swoje obrazy.
Miasteczko uznane za jedno z najstarszych zachowujących klimat rybackiej wioski. Jest sielsko i uroczo jednak ze względu na specyficzny zapach nie wybrałabym tego miejsca na dłuższy pobyt.
Z Camara de Lobos jest blisko do kolejnego ciekawego puntu. Klif Cabo Girao prezentuje niesamowite widoki na południową część Madery. Dodatkową nutką adrenaliny będzie możliwość podziwiania tej panoramy wyspy, stojąc na tarasie z przeszkloną podłogą, z półkilometrową przepaścią pod nogami. Jeśli z wrażenia zaschło Wam w gardle, troszkę poniżej znajduje się taki taras z punktem gastronomicznym i drewnianą podłogą dla większego poczucia bezpieczeństwa 😉
I drugi taras, niestety zapomniałam nazwy, ale jeśli na krętej wąskiej drodze będzie wam ciężko minąć się z innym pojazdem to własnie to miejsce ;P Nie da się tego przeoczyć.
Pozostając w miejskich klimatach wyspy zapraszam na drugi koniec wyspy do Porto Moniz. Kurort słynący z naturalnych basenów, uformowanych przez zastygającą lawę. Woda z oceanu przelewa się do nich wraz z rozbujanymi, pierzastymi falami. Niestety nie udało nam się rozkoszować kąpielą, ponieważ dotarliśmy zbyt późno i słoneczko zaczęło się chować. W lutym, w cieniu, woda z oceanu nie przekonała nas do zażywania kąpieli. Restauracja tuż nad basenami, z pięknym widokiem i bryzą jaka docierała na taras, skusiła nas do pozostania w Porto nieco dłużej.
Będąc na północno zachodnim krańcu wyspy zahaczyliśmy o spacer kamienistym brzegiem w Ribeira da Janela by zobaczyć strzeliste skały wystające z oceanu
Ilheus da Rib oraz Ilheus de Janela. Różne opinie krążą po internecie na temat tego miejsca. Sporo się naczytałam, że nudne nic ciekawego. Dla mnie osobiście fotograficznie ciekawy obiekt.
Jeśli jedziemy na urlop nad ocean to nie możemy zapomnieć o plażowaniu. W tym celu udaliśmy się na południowy wschód wyspy do Machico. Żółciutki piasek Sahary jest na wyspie rzadkością, dlatego ta plaża jest jedną z ulubionych przez chcących wylegiwać beztrosko na ręczniku i wygrzewać w słońcu. Jej lokalizacja przed pasem startowym umożliwia obserwowanie zniżających się do lądowania samolotów. Jeśli zgłodniejecie, tuż przy plaży, nad przystanią są punkty gastronomiczne, lody, drinki, więc można tutaj spędzić kilka przyjemnych godzin nie martwiąc się o prowiant.
Tuż za drugim końcem pasa startowego odwiedziliśmy kamienistą plażę w Santa Cruz. Oprócz obserwowania z pozycji ręcznika, wzbijających się w powietrze samolotów, dodatkowym urozmaiceniem mogą być kąpiele w tamtejszych basenach i skoki do wody z molo.
Jeśli już krążymy w temacie latania wspomnę dwa słowa o tej „atrakcji”. Lotnisko pod względem niebezpieczeństwa lądowania jest uznane za drugie w Europie i 9 na świecie. Pas startowy biegnie z jednej strony pośród wzgórz, a z drugiej wzdłuż linii brzegowej, zaczyna się i kończy nad oceanem w dość wysokim położeniu, piloci dodatkowo musza zmagać się z silnymi bocznymi wiatrami. Po katastrofach lotniczych w latach 70-tych lotnisko uległo modernizacji i z długości 1600 m, za pomocą ogromnych betonowych pali wznoszących pas, udało się osiągnąć 2800 m. Myślę, że legendy youtube pokazujące mrożące krew w żyłach lądowania na wyspie dodają pikanterii temu wydarzeniu. Więc jeśli boicie się latać nie oglądajcie.
Kończąc miejską cześć opowieści o Maderze pokaże Wam jeszcze kilka nocnych zdjęć. Moim zdaniem każda pora tutejszej doby jest atrakcyjna dla oka.
Zdjęcie poniżej przedstawia fragment plaży w São Vicente. W ciągu dnia wato je zwiedzić ze względu na jaskinie wulkaniczne, wysokie klify oraz XVII wieczną świątynię z drewnianym Greja Matriz de Sao Vicente.
Kojący widok z okna naszego hotelu w Garajau idealny na dobranoc .
Madera jest idealną wyspą dla ludzi aktywnych sportowo, kochających nie tylko miasto, ale także górskie wędrówki, szlaki rowerowe, wspinaczki, jaskinie, wodospady oraz wszelkiego rodzaju treking. Do tej Portugalskiej wyprawy zdobywania szczytów zapraszam tutaj.
Dodaj komentarz