W poprzednim wpisie pokazałam kawałek miejskiej Madery, ale głównym celem naszej wyprawy były tereny górzyste. Wypożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy na poszukiwania pięknych widoków. O kilku miejscach obowiązkowych do przejścia dowiedzieliśmy się z przewodników i blogów, ale część znaleźliśmy totalnie przypadkowo. Odkryliśmy też taką dziwną przypadłość tutejszej nawigacji. Po wpisaniu nazwy miejsca dostajesz informację „osiągniesz cel po 20 min” … ale zapomina dodać „pod warunkiem, że nie zachwycisz się niczym po drodze” 😉
Jadąc na mój wymarzony ( nie pytajcie dlaczego -sama nie wiem) do zobaczenia zakręt drogi na ER 110, zatrzymaliśmy się w Serra De Agua. Przepływa tędy niewielki fragment niewielki fragment 65-kilometrowej lewady, prowadzącej z Campanario w południowej Maderze. My jedynie zatrzymaliśmy się w puncie widokowym a lewadę zostawiliśmy na następny raz.
Żegnając się z widokiem przełęczy Encumeada, kierujemy się do zamierzonego celu. Po przejechaniu przez tunel wydrążony w skale zatrzymujemy się na chwilę oddechu, bo robi nam się niedobrze od tych serpentyn. Okazuje się, że tuż za krzakami, przy drodze, płynie sobie lewada. Udajemy się więc na „krótki” spacer.
Piękne widoki, łatwa spacerowa trasa. Słońce daje tutaj o sobie mocno znać więc polecam zabrać ze sobą picie. Znajdziecie to na mapie jako Lombo de Mouro.
Kierujemy się w stronę Porto Moniz na zakręt oraz długą prostą drogi ER 110 . Madera jest zaskakująca w swej urodzie nie tylko w widokach z natury. Cywilizacja też daje tutaj interesujące punkty. Tej drogi nie da się nie zauważyć. Byliśmy tam trochę za wcześnie. Bardziej bajkowy obraz byłby o zachodzie słońca, ale mieliśmy inne punkty na wieczorne niebo.
Słynna żółta taksówka z Sera de Aqua.
Nawet w takim miejscu gdzie mapa wygląda jak moje myśli przed zaśnięciem, tudzież kołtun na włosach, można znaleźć długą prostą drogę. Na płaskowyżu Paula da Serra znajduje się najdłuższa droga bez zakrętów na Maderze.
Jeśli chodzi o prowadzenie pojazdu na wyspie musicie być czujni. Niespodzianki w postaci zwierząt dosłownie wyskakują zza zakrętów.
Oczywiście dodatkowym spowalniaczem i rozpraszaczem podróży są widoki i nieplanowane przystanki tak jak na przykład ten w chmurach.
W połowie długiej prostej możecie skręcić na północ w kierunku Fanal, aby zobaczyć przepiękne wzgórza drzew w lesie Laurissilva. Magiczne w swoim obrazie wzgórze. Przepiękne o zachodzie słońca. Puszyste, skłębione, chmury wędrujące poniżej szczytów, podłoże mięciutkie niczym dywan trawiasty i niezwykle malownicze konary drzew ujęły moje serce i oczy.
Dla fanatyków wypraw rowerowych mam informację, że to miejsce jest punktem na trasie.
Kolejnym naszym punktem, a może nawet głównym celem naszej górskiej wyprawy, było zdobycie najwyższego na Maderze szczytu Pico Ruivo, który wznosi się na 1862 m n.p.m.
Ze względu na nasze umiłowanie do biegów górskich musieliśmy sprawdzić ten maleńki fragmencik trasy MIUT. 11 km trasy, 1150 m przewyższeń, a jednak daje się we znaki. Jak tam biegać? Nie mam pojęcia. Dużo schodów, przepaści, stromo, ślisko, przejście przez tunele wydrążone w skałach. Cały mój strach musiałam odrzucić w jedną z przepaści, aby móc cieszyć się przepięknymi widokami. Mam lęk przestrzeni więc dla mnie to była wyprawa z nutką adrenaliny. Pomimo wyzwania, chciałabym znów iść się tam zmęczyć 😉 Na prawdę warto! Na zdobycie szczytu wybraliśmy szlak PR1 z Pico do Areiro o wysokości 1817 m n.pm. Jeśli nie chodzicie po górach, lub zdrowie, albo kondycja nie pozwala Wam na taka wyprawę, to spokojnie możecie się udać samochodem pod sam szczyt Pico do Areiro i przejść maleńki kawałeczek trasy do pierwszego punktu widokowego. To już powinno zaspokoić potrzebę zobaczenia wyspy z góry.
Na poniższym zdjęciu widać ten taras widokowy
Szukajcie nas na tym zdjęciu 😀
Jeśli pytacie ile czasu zajmuje przejście tej trasy – odpowiem – zależy ile kart pamięci zabrał Wasz fotograf ;P
Starałam się mocno okroić to co tam urodziliśmy na wszystkich sprzętach, ale też chciałam pokazać jak duża różnorodność przyrody występuje na tak krótkim odcinku trasy.
Może kiedyś dorosnę do tego żeby przebiec całość …
Kolejnego dnia wybraliśmy się ambitnie na Levada do Caldeirão Verde ale skończyło się na małym spacerze i serniczku 😉
Szlak PR 9 przebiega wzdłuż lewady pomiędzy Parque Florestal das Queimadas i Parque Florestal do Pico das Pedra i ciągnie się na ok 2 km. Idąc tym szlakiem dotrzecie do przepięknych drzew o których wspominałam wyżej (Laurissilva). Przy wejściu na szlak jest schronisko (Casa de Abrigo das Queimadas) i mała kawiarenka z dobrym ciastem. Nie pokaże Wam trasy wzdłuż lewady, bo zwyczajnie tam nie poszliśmy. Krążyliśmy jedynie wokół kawiarenki 😀 zostawiliśmy to na następny raz.
Na koniec tego wpisu przedstawiam Półwysep Sao Lourenco (tzw. Półwysep Św. Wawrzyńca)
Łatwa trasa trekingowa z punktem na kąpiel w oceanie. Cała trasa jest w słońcu więc jeśli macie dobrą pogodę polecam zabrać strój na ten spacer. Na trasie możecie zjeść coś ciepłego albo słodkiego i napić się pysznej kawy w towarzystwie palm. Wiążcie buty i heja 🙂
Takim oto burzowo-słonecznym akcentem żegnam się z opowieściami o Maderze. Polecam z całego serca.
Kto nie widział miejskiej części zapraszam tutaj: http://gajocha.pl/madera1/
Jeśli macie ochotę zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza 🙂 Chętnie poczytam czy was coś urzekło.
Olga dziekuje za cudowny spacer. Wpisuje Madere na liste: Do zobaczenia 🙂